Zwolle
Czytelnia,  Folklor

Niechlubne niebieskie palce

„Ik ben een Zwollenaar, een echte Zwollenaar. […] Bekijk m’n vingers maar, ik ben een Zwollenaar!” /”Jestem mieszkańcem Zwolle, Jestem Zwollenaar. […] Spójrz na moje palce, jestem Zwollenaar!”.

Hymn Zwolle

Pchli Targ

Lipiec, ciepłe promiennie słoneczne skąpały wąskie uliczki. W centrum miasta zawisły szyldy z dumą ogłaszając rozpoczęcie pchlich targów, Blauwvingerdagen, „niebiesko-palców”. Co roku w każdą środę lipca przyciągają one do Zwolle tysiące turystów z całej Holandii.

Śpiesząc się do pracy omijam straganiarzy, którzy z entuzjazmem oddają się porannej rozmowie. Zegar nie wybił jeszcze południa, a główna ulica, Melkmarkt powoli zapełnia się miłośnikami staroci i mieszkańcami spragnionych odskoczni od codzienności. Kolorowe stragany kuszą odwiedzających srebrną zastawą, zszarzałymi obrazami, zużytymi zabawkami, ponadczasowymi płytami winylowymi i wytartymi książkami. Sprzedawcy z dumą prezentują wysłużone przedmioty i nie trudzą się, nawet aby wypolerować porcelanę. Pyłki kurzu unoszą się w powietrzu, mienią się w słońcu. Wszystko to, nadaje miastu osobliwego uroku.

Wiem, że jak skończę pracę, to ulice ugną się pod ciężarem turystów, szukających wytchnienia w pobliskich kafejkach. Szybko poranna nostalgia zmienia się w westchnienie. Dojście do mojego jednośladowca zajmuję dwa razy więcej czasu, niż zwykle. Wlokę się za parą staruszków, którzy w żółwim tempie podziwiają pozłacane starocie. Wyminięcie ich graniczy z cudem, a odnalezienie roweru pośród tysiąca innych jest również prawie niemożliwe. Czuję lipcowy żar na moich plecach, duszny oddech mijających przechodniów, a wesoły gwar dudni w mojej głowie. Z ulgą opuszczam Melkmarkt.

„Niebieskie palce” bo tak nazwani zostali mieszkańcy Zwolle z dumą świętują dzisiaj „Blauwvingerdagen”. Swój renomowany przydomek zawdzięczają średniowiecznej legendzie. Jednak powodu do dumy w niej nie ma, a haniebny przydomek to skutek nieuczciwego utargu z sąsiadującym Kampen.

zwolle

Średniowieczne Zwolle

Spokojny dzień w mieście przerwał niespodziewany pożar. Płomienie pożerały wieże kościoła świętego Michała i zniszczyły prawie wszystko, co stanęło im na drodze, a dzwon, który ją zdobił, ledwo ocalał. Narastający wrzask, alarmujące krzyki i szybka reakcja mieszkańców, ugasili pożar, zanim jeszcze zdążył, zająć dymem strzechy domostw. Jednak wieża była doszczętnie zniszczona.

Mieszczanie nie rozwodzili się nad stratami, jakie ponieśli i chcieli je jak najszybciej odbudować. Do tego potrzebowali pieniędzy, których nie mieli. Wiedzieli jednak, że zamożnemu, sąsiadującemu Kampen zależało na dzwonach. Postanowili sprzedać te, które ocalało za nieprzyzwoicie wysoką cenę. Jak możecie się domyślić, nie było ono w najlepszej kondycji. Nieświadome Kampen odkupiło dzwon. Jednak ich entuzjazm szybko zmienił się w gorzki grymas, jak tylko usłyszeli pierwsze brzmienie. Patrzyli na wieże z niezadowoleniem w oczach, a na policzkach jarzyła się zemsta, zmieszana ze wstydem. Zwolle chciało zapłaty za nieuczciwy postępek. Honorowe Kampen dotrzymało słowa i po kilku dniach do Zwolle zostały wysłane wozy pełne miedzianych monet o niskim nominale. Mieszkańcy miasta z braku zaufania do sąsiadów zaczęli liczyć pieniądze, co zajęło im kilka dni. W efekcie każdy, kto brał udział w wielkim liczeniu, skończył z niebieskimi palcami od utleniającej się miedzi pod nimi.

Niechlubny przydomek przylgnął do Zwolle. Dziś jest noszony z dumą i uhonorowany „Blauwvingerdagen” czyli dniami niebiesko-palców. W każdą środę, co roku w lipcu będziesz miał okazję do podtykania, podziwiania a nawet zakupu niecodziennego i jedynego w sowim rodzaju „ skarbu”, jeżeli uda ci się taki znaleźć i pod warunkiem, że jesteś miłośnikiem nostalgicznych staroci.

Witaj na moim polsko-holenderskim blogu. Mam na imię Ewelina i od ponad dziesięciu lat mieszkam w Holandii, jednak dopiero teraz odkrywam jej uroki.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *