
Wybrane Niderlandzkie Legendy na Halloween
Legendy, to część pięknej niedopowiedzianej, zniekształconej przez lata, kultury danego narodu. My mamy bazyliszki, piękną syrenkę z Warszawy, smoka Wawelskiego, Borutę i Twardowskiego. Szczerze mogłabym tutaj wymieniać w nieskończoność. Uczymy się o nich na lekcji języka polskiego, z dumą przekazujemy je z pokolenia na pokolenie jak wieki temu. Część z nich odcisnęła tak duży ślad w Polskiej turystyce, że nie wyobrażamy sobie zwiedzić Warszawy bez symbolicznej syrenki albo odwiedzić Kraków bez usłyszenia o dzielnym szewczyku.
Odkąd mieszkam w Holandii, czytałam piękne rosyjskie baśnie o dziadku mrozie i przerażające arabskie opowiadania. W królestwie Niderlandów nieobca jest Anna Frank, Latający Holender, kultowe bajki jak Jip en Janneke, albo spór o „Czarnego” Piotrka. I chociaż trzeźwo myślący holenderski umysł stara się wyprzeć dziecinną naiwność i romantyzm, to pod grubą warstwą kurzu zachowała się skarbnica ludowej wiedzy. I tak mordercze bazyliszki zamieszkiwały ziemie dawnego Królestwa Niderlandzkiego, białe damy tańczyły z piaskiem, a Twardowski nie jedno miał imię.
Poniżej przedstawiam Ci wybrane legendy, sagi i potwory, które udowadniają, że Holandia nie jest taka „płaska”.
Bazyliszek z Utrechtu

W ciemnych i wilgotnych miejscach jak piwnice czają się dużo gorsze bestie, niż wygłodniałe szczury, czy wielkie pająki…
Kiedy siedmioletni kogut składa jajo, rodzi się wąż, a raczej coś, co go wyglądem przypomina. Bestia ta jest straszna i okrutna. Skrzydła ma jak smoka, orli, ostry dziób, łeb koguta, a na głowie grzebień co koronę przypomina. W jego oczach nie znajdziesz nic prócz ognia piekielnego i śmierć. Bazyliszek bo o nim tu mowa, jak już zdążyłeś się domyślić, zamieszkiwał nie tylko słowiańskie ziemie, ale i również Królestwo Niderlandów.
Dokkum, Friesland
W 512 roku odkryto go w Dokkum. Zagnieździł się tam w jednej z piwnic i zabił szesnaście osób, w tym dziewięciu mężczyzn, osiem kobiet i sześcioro dzieci. Dom ze znalezionymi zwłokami spalono doszczętnie, mając nadzieje, że płomienie dosięgną legowisko potwora.
Oldeboorn, Friesland
Tysiąc lat później w Oldeboorn w jednej z najgłębszych studni w mieście zalęgł się tam inny bazyliszek. Studnia była ciemna i głęboka. Wielu, którzy tam w jej głąb spojrzeli, ujrzeli dwa diabelskie płomyki i stanęli przed Panem Bogiem. Bestia pozbawiła tam życia osiemnaście osób.
Nijmegen, Utrecht
Inny bazyliszek, młody, dziecko prawie, nie tak silny jak pozostałe dotarł do piwnic w Nijmegen, na nabrzeżu Utrechtu. Piwnica była częścią browaru. Według zeznań świadków wysłano służącego, młodego chłopaka po nową beczkę piwa. Jednak mijały długie minuty i kwadranse, a Grijs długo nie wracał z trunkiem. Chłopi postanowili sprawdzić dlaczego i tak zastali go martwego. Leżał z szeroko wyłupiastymi oczami i ustami wykrzywionymi w straszliwym grymasie. Biedak przed śmiercią zobaczył coś, niewyobrażalnie strasznego. Kiedy chłopi dowiedzieli się, że bazyliszek urządził sobie tam legowisko, browar zamknięto. Strzegło się go dzień i noc, aby bestia nie uciekła.
Pewnego dnia do strażnika podszedł młody chłopak, lat siedemnaście, piegi na twarzy, włosy potargane o słomianym kolarze. Nazwijmy go Dawid na potrzeby tego opowiadania.
„Chcę walczyć z potworem” – oznajmił młodzieniec z pychą w głosie.
Wieści o planowaniu zabiciu bazyliszka szybko rozeszła się i mieszkańcy w mgnieniu oka zjawili się wokół browaru. Dawid tylko się uśmiechnął zasłonił oczy opaską, która miał przy sobie i zszedł do piwnic. Gdy tylko drzwi się za nim zatrzasnęły nastała ciemność. Młodzieniec błądził lewą dłonią po szorstkiej ścianie, wyostrzył słuch. Musiał być szybki i ostrożny, nie znał tego terenu i mógłby szybko się o coś potknąć, stracić równowagę, a bazyliszek na pewno wykorzystałby to. „TIK… TIK”. W oddali bestia to pełza to stukała szponami o zimną posadzkę. Czaiła się na młodzieńca jak tygrys na antylopę. W końcu wyprostowała pierś, strosząc łuski, otworzyła skrzydła jak ptak do lotu, w oczach zabłysł płomień piekielny i już prawie skoczyła w kierunku śmiałka co jej spokój przerywa… W piwnicy jedno ciało padło martwe na posadzkę, nastała nieprzerwana cisza.
Dawid ściągnął ostrożnie opaskę. Jego wzrok musiał się przyzwyczaić do panującej ciemności by po chwili mógł zacząć rozpoznawać niektóre kształty. Pod płachtą starych ubrań schował małe lusterko, które cały czas miał przy sobie. Gdy bestia ujrzała swoje odbicie, zginęła od tej samej okrutnej śmierci co jej ofiary.
Reszta kończy się jak w prawie w każdej legendzie… mieszkańcy żyli happily ever after.
Z materiałów udostępnionych na https://www.verhalenbank.nl/
Wprowadzenie do sagi o Białych Damach

„W głębokiej jamie tuż za Lochem, miejscowości, w pobliżu Koerbelt, mieszkały trzy białe kobiety, które były brzydkimi siostrami, z pozbawionymi ciała ramionami. A głowę zdobiły długie, siwe i cienkie włosy. Ich oczy były głębokie, a zęby sterczały jak u szkieletu. Najstarsza była kochanką wszystkich białych kobiet w okolicy, nawet Veluwe. Niemiała jednak imienia. W ciągu dnia leżały na piasku, były jednością z nim. Dopiero wieczorem zwykle wznosiły się wysoko w niebo. Czasami pozostawały na ziemi, a potem biegały przez równinę, strasząc z ostrymi pazurami i z szeroko otwartymi ustami. Czasami w powietrzu można było usłyszeć krzyk, krzyk dzikszy, niż burzowy wiatr.
Herbert i jego siostra Aleid nie bali się białych kobiet. Jako dzieci często przechodziły wieczorami obok dołu, aby załatwić kolejne zlecenie dla matki, a kiedy mijali Kurbelt, widzieli w oddali mgły, unoszące się i opadające. Ich małe paluszki wskazywały je bez strachu…”.
De Witte Wieven czyli białe damy, wiedźmy, duchy lub elfy, trudno to dokładnie określić. Stworzenia te często opisywane były w starych holenderskich opowieściach ludowych. Pochodzą one głównie ze wschodu i północy Holandii, jednak opisywane były również w innych krajach europejskich. W Anglii potrafiły one przewidzieć, kiedy zaczyna się i kończy życie.
Termin „de Witte Wieven” pochodzi z holenderskiego dolnosaksońskiego i oznacza „mądre kobiety”, a wiara w nie prawdopodobnie sięga czasów germańskich. W tym czasie honorowano kobiety, które posiadały dar wróżbiarstwa i przewidywania. Były one szanowane przez różnych wodzów. Kiedy zmarły, chowano je w kurhanach, a jak mgła zawisła nad kurhanami, miejscowi wierzyli, że wciąż widzą „mądre kobiety” unoszące się wokół ich grobów. Ich dusze pozostały na ziemi, a kobiety zamieniły się w duchy, które pomagały lub przeszkadzały ludziom.
Dopiero po średniowieczu „de Witte Wieven” zaczęły być znane z siania śmierci i zniszczenia. Kiedy zapadła noc i nie jesteśzbyt ostrożny, mogą one Cię dopaść…
Z materiałów udostępnionych na
https://isgeschiedenis.nl/nieuws/7-griezelige-volksverhalen
Griepke, wodny demon

Znany także jako: Oespoelt, Oessaart, Oschaert, Osgaard, Osspoel
Miejsce występowania: Zeeland, Geldria, niektóre rejony Belgii
Naturalne środowisko: woda
Czarna sierść, czerwone oczy, ostre pazury, ofiary miażdży pod ciężarem, lub spycha do wody. Czy odważysz się go wezwać?
“Griepke, griepke, grauw, a’j me griepen wilt, griep me dan gauw”/ Griepke, griepke, jak chcesz mnie złapać to złap mnie szybko”
Według wierzeń Oseart był niegdyś zwykłym czarnym psem, który należał do właściciela Bornusa. Jego właścicielem był niesławny człowiek, znany ze swojego okrucieństwa. Nie znalazł spokoju w życiu pozagrobowym, podobnie jak Ossaert. Jak głoszą zeznania świadków obaj nawiedzali swoją rezydencję w Kloosterzande, dopóki budynek nie został zburzony w 1856 r. W późniejszym czasie zaczął nawiedzać tereny w Zelandii (Zeeland), Geldrii i niektóre rejony Belgii.
Lasy zawsze budziły wyobraźnie, a nocą napędzały strach. Miejsca gdzie, zło się czai po przykrywką nocy, owiane tajemnicą i pradawną siłą. To w takim miejscu grasował, przeklęty przez pewnego zakonnika „ De boze geest van Hoge Duvel”, Zły duch z Hoge Duvel. Demon za karę błądził tam przez dziewięćdziesiąt dziewięć lat. Gdzie teraz jest? Nie wiadomo? Może dalej mieszka gdzieś w Veluwe lub przeniósł się do Zelandii.
Z materiałów udostępnionych na:
https://dutch-folklore.fandom.com/wiki/Ossaert#Blommart_and_the_Ossaert
https://www.elspeethistorie.nl/cultuurhistorie/bezienswaardigheden/9-de-boze-geest-van-hoge-duvel


